Ostatnio o jedzeniu polskich dzieci mówi się wyłącznie w kontekście jedzenia serwowanego im w szkołach. Pod lupę wzięte zostały głównie znajdujące się w tych placówkach sklepiki. A symbolem całej debaty stały się słynne już drożdżówki. Politycy i dziennikarze zastanawiają się nad tym, czy dobrym posunięciem było tak restrykcyjne skrócenie listy produktów, które w polskich i zarazem szkolnych sklepikach mogą być sprzedawane. Dzieci jednak wydają się tak bardzo nie przejmować. Zwłaszcza te nieco starsze i bardziej samodzielne bardzo szybko znalazły rozwiązanie w postaci sklepów znajdujących się w pobliżu ich szkół. Tam nadal zaopatrują się w swoje ulubione produkty. I kupują, co chcą, ponieważ w takim sklepie nikt nie będzie z nimi dyskutował o zasadach zdrowego odżywiania. Tak więc wydaje się, że programy ,,antydrożdżówkowy” jednak nie do końca się sprawdza. Być może wymaga pewnych modyfikacji, a z pewnością zalecane jest uświadamianie dzieci o tym, jak różne rodzaje żywności wpływają na ich organizmy.